Niespełna tydzień temu Jeremy Scott zaprezentował na Nowojorskim Tygodniu
Mody swoją najnowszą kolekcję. I posypały się komentarze. Zwolennicy i
przeciwnicy się prześcigają, trudno teraz już jednoznacznie stwierdzić, kto [i
co] wygrywa. A o co ta cała wojna? Projektant zasłynął w świecie mody przede
wszystkim za sprawą linii sneakersów, które zaprojektował dla marki Adidas w 2000
roku. Kolekcja niemal jednogłośnie została uznana świeżym spojrzeniem sportowe
obuwie, a Scott wybił się na tej kolekcji i dziwczane dodatki i zdobienia
uczynił swoją marką. Tegoroczna kolekcja jesy - powiedzmy - złożona. Projektant
powraca do korzeni bo elemantym wiodącym są ty sneakersy. Tylko, że z cholewą -
wysoką, czasem bardzo wysoką. Snatowią one zdecydowanie nowy element w
modzie. Nie przypominam sobie żeby ktoś wcześniej lansował ten trend, ale
prawdą jest, że nie wiem przecież wszystkiego. Trudno już teraz ferować wyroki.
Czas pokaże czy wiązane za kolanem „adidasy” się przyjmą. Nie tym jednak Scott
wbija kij w mrowisko modowych krytyków. Oskarżenia, jakie kładą cień na całą
kolekcję to brak spójności. Mówiąc kolokwialnie, zdaniem niektórych, „brak tu
składu i ładu”. Futra, luźne sukienki, obcisłe spódniczki, długie koszulki i
krótkie swetry, ubrania całkowicie wykonane ze skóry i elementy z siatki.
Problem Scotta nie polega w twej chwili na tym, że kolekcja nie wpasuje się w
gust przeciętnego odbiorcy, bo przecież jest w niej wiele trendów. Problem
stanowią raczej wszechobecne „mrówki”, a trzeba wiedzieć, że te z modowego
świata potrafią być naprawdę kąśliwe. Ja zdecydowanie należę do zwolenników
kolekcji. Od pewnego czasu projekty Scotta mnie urzekają. Są może nieco
ekscentryczne, ale i ciekawe. W minionym tygodniu autor udowodnił, że sprawdza
się w wielorakiej formie i że szanuje trendy ostatnich lat. A przede wszystkim
pozostał wierny swojej marce, zatem elegancja występuje wyłącznie na sportowo i
z poczuciem humoru.
Source: http://www.wwd.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz