Każdy rok jest inny – wiem – Ameryki nie
odkryłam! =D Jednak ostatnio zauważyłam, że co roku, w moim życiu występuje kilka
sztandarowych wydarzeń, które regulują mi całoroczny harmonogram. Po pierwsze:
święta Bożego Narodzenia. Uwielbiam ten okres: ludzie są bardziej wyluzowani,
chodzą uśmiechnięci, wszyscy robią sobie prezenty i pochłaniają mnóstwo
niezdrowego jedzenia. Drugie: moje
urodziny - póki jestem młoda to zdecydowanie jeden z najlepszych dni: torty,
prezenty, imprezy i takie tam. Kolejne dwa cudowne okresy, i do tego nieudolnie,
aczkolwiek stanowczo zmierzam, to Fashion
Week(i) - pierwszy w lutym z zimową kolekcją Fall/Winter i drugi we wrześniu z kolekcją Spring/Summer.
A propos odkrywania Ameryki. Cały ten modowy rytuał rozpoczyna się w Nowym
Jorku. Po świątecznym odpoczynku (i mniej lub bardziej restrykcyjnych dietach
odchudzających), cała modowa śmietanka tj. modelki, projektanci, dziennikarze, gwiazdy,
modowa blogosfera, styliści i pewnie tysiące(!) ludzi stojących za
pokazami, a których nie sposób wymienić, żeby Was tym postem nie zanudzić, jak
jeden mąż zmierza do Nowego Jorku. Tydzień szaleństwa! Ludzie się teleportują
się z prędkością światła po wszystkich nowojorskich wyspach żeby zdążyć na
pokazy. Żółte taksówki gnają jak szalone żeby wszystko odbyło się zgodnie ze
ściśle ustalonym harmonogramem. Z pokazu na pokaz(z przerwą na zmianę stylizacji)
i tak przez tydzień. Czy są tym zmęczeni? Nie wiem. Nigdy nie miałam okazji w tym uczestniczyć, ale myślę, że kiedy robisz coś, co kochasz to taki tydzień może trwać nawet cały rok. W końcu NYFW jest jednak czymś w rodzaju zgrupowania dla modowych freaków. Zwykle najwięcej pokazów odbywa się na Manhattanie, centrum
modowym staje się wtedy Lincoln Center,
ale są też odstępstwa np. Aleksander
Wang swój pokaz z tego tygodnia mody przeniósł na Brooklyn. Niestety, nie
każdy otrzymuje akredytację i nie każdy może sobie pozwolić na modową
wyprawę. Dla wszystkich uziemionych pozostają relacje z pokazów. Artykuły,
blogi, pokazy okiem kamery zamieszczonej obok wybiegu to zdecydowanie moja
opcja na ostatni tydzień mody, który właśnie, oficjalnie się zakończył. Lucky
me, w tym roku Nowojorski Tydzień Mody pokrył się z zimowymi feriami w mojej szkole
więc bez skrupułów zarywałam noce i spędziłam cały tydzień przed komputerem,
czytając recenzje kolekcji, relacje z pokazów i oglądając filmiki (dzięki Ci Boże za YouTube! :D ). Kolekcje były lepsze lub gorsze, kilka trendów,
a zwłaszcza jeden zwaliło mnie z nóg, ale o tym w oddzielnym poście.
Tydzień minął, projektanci czekają na
recenzje, modelki lecą już do Europy, jak co roku odezwały się też głosy krytyki pod
adresem całego przedsięwzięcia – że niby "niepotrzebny wydatek", że "powierzchowna
kultura", że "większe korki w mieście". Ale to nic. Psy niech szczekają, a karawana jedzie - albo w tym przypadku raczej - leci dalej, tym
razem do Londynu na kolejny tygodniowy karnawał mody.
P.S. załączam moje ulubione zdjęcia z pokazów, ulubione
pokazy opiszę w kolejnych postach.
ALEXANDER WANG
JEREMY SCOTT
MARC JACOBS
PRONEZA-SCHOULER
RALPH LAUREN
MARCHESA VOYAGE
Source: http://www.wwd.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz